piątek, 27 października 2006

Blokersi

Blokersi to jedno z bardzo trudnych zjawisko społecznych powstałych w ostatnich 10 latach. Jak temu zaradzić, jak próbować rozwiązać problem?

Termin „blokersi” wymyślił dziennikarz Gazety Wyborczej Robert Leszczyński, w artykule o śmierci chłopaka, jednego z mieszkańców blokowiska na warszawskim Gocławiu. Blokersami początkowo określano młodocianych morderców. Później jednak mianem tym określano mieszkańców bloków. Wreszcie tylko mieszkańców wielkich blokowisk, którzy nie mieli w życiu żadnych perspektyw, dążeń, ambicji, marzeń lub sądzili przynajmniej, że żadnych perspektyw nie mają. Kim więc są blokersi? Są to młodzi ludzie, którzy swój wolny czas spędzają najczęściej na ławce lub klatce schodowej. Miejsca te stały się niemal symbolicznym miejscami tego pokolenia. Najczęściej słuchają hip-hopu, bo dla nich ta muzyka to możliwość ucieczki od problemów dnia codziennego: braku pracy, życia w blokowisku, nudy, przestępczośći.

Jak żyją?

Pochodzą z biednych bądź średnio zamożnych rodzin. Zazwyczaj ukończyli tylko podstawówkę. Większość czasu spędzają poza domem. Każdy dzień spędzają podobnie. Ich życie toczy się "od imprezy do imprezy". Są bezrobotni, ale znajdują pieniądze na rozrywkę. Dostają od rodziców lub im kradną. Czasami zarabiają pracując na czarno.

Dlaczego młodzi ludzie spędzają większość czasu poza domem? Dlaczego się nie uczą?

Chęć przebywania w domu musi wynikać z faktu akceptacji. W domu gdzie nie ma zaspokojonych podstawowych potrzeb psychicznych: miłości, akceptacji, uwagi, możliwości rozwoju własnej osobowości, nie chcą przebywać. Rozmowy z dziećmi często ograniczają się do standardowych upomnień i wypytywań, „Co w szkole?”, „Gdzie idziesz?”, „Kiedy wrócisz?”, „Dlaczego się nie uczysz?”. To bardzo powierzchowne rozumienie sensu wychowywania człowieka – podobne do hodowli trzody. Tak ograniczone poczucie odpowiedzialności za poczęte życie zbliża ich misję do roli poganiaczy bydła. Zagonieni i zapracowani rodzice robią zakupy lub pracują i tak się obowiązkami tymi zajęli, że zapomnieli o dzieciach. Zostawieni same sobie zaczęli się uczyć własnego języka po swojemu rymować, pisać po murach i walczyć o byt. Dlatego blokersi zamykają się, tworząc własną alternatywną kulturę tylko dla siebie. Tutaj łatwiej o akceptację. Wystarczy, że na klatce schodowej kumpel powie: „O! dobrze zrymowałeś, świetny bit podałeś.” Wszystko już jest w porządku. Młodzi ludzie tworzą swoją własną muzykę, której oprócz nich nikt nie chce słuchać. Ich twórczość spełza na niczym, gdyż nie mają się gdzie zaprezentować. Dorośli są zamknięci na nowości, jak teraz zamknięci są w bokowiskach. Oni nie rozumieją ich muzyki, sztuki. Dorośli boją się o nich i boją się ich agresji.

Skoro mamy już zdefiniowane problemy oraz obraz społeczny polskich blokersów, zastanówmy się teraz jak im pomóc.

Jeśli są agresywni, trzeba wezwać policję. Czy jednak to coś da? Z doświadczenia wynika, że Policja jest bezsilna w walce z blokersami. Rzadko, bowiem mieszkańcy osiedli decydują się zeznawać przeciwko młodym, agresywnym i do tego dobrze zorganizowanym ludziom. Policja nie jest rozwiązaniem, to co może nim być? Jeśli chcemy temu zaradzić musimy przesunąć zainteresowania młodych ludzi na inną płaszczyznę np. sport, sztuka.

Rozwiązanie jest, ale musi ono wyjść od społeczności lokalnej, od mieszkańców osiedli. Podobna sytuacja miała miejsce parę lat temu. Posłużę się nią jako przykładem do rozwiązania problemu blokersów. Mieszkańcy osiedli nie mają pojęcia, jak się organizować. Wszyscy zapewne chcieliby zmienić coś w własnym środowisku, ale najczęściej nie wiedzą jak. Potrzebna jest pomoc odgórna jakiejś organizacji, która pokaże jak załatwić wszystkie formalności. Podobny przypadek był z programem „Mała Szkoła”, który powstał za czasów rządów Jerzego Buzka. W wyniku podjętej na szeroką skalę przez rząd premiera reformy szkolnictwa postanowiono zlikwidować szkoły wiejskie, do których uczęszczało niewielu uczniów, nie uwzględniała jednak znaczenia, jakie dla społeczności wiejskiej ma szkoła. Powszechne stały się, więc protesty a wraz z nimi zawiązywały się społeczne stowarzyszenia, które dochodziły do konsensusu z lokalnymi władzami. Niezależnie od tego jak bardzo owe lokalne społeczności chciały zachować swoje szkoły, trzeba zwrócić uwagę na jeden bardzo dziwny czynnik. Chodzi o udział niezależnej organizacji społecznej o ogólnopolskim zasięgu, która najpierw odegrała ważną rolę jako inspirator ministerialnego programu „Małej Szkoły”, a potem wspomagał miejscowe społeczności podejmujące protest przeciwko likwidacji swojej szkoły. Nie ulega wątpliwości, że tworzenie społecznych stowarzyszeń szkolnych byłoby niemożliwe bez aktywności członków Centrum Inicjatyw Oświatowych, którzy zresztą przekształcili swoje pierwotne stowarzyszenie w nową organizację zajmującą się informowaniem o możliwościach uratowania małych szkół oraz wspomaganiem lokalnych działań obywatelskich zmierzających w tym kierunku.

Aby młodzież z nudów nie wałęsała się po bokowiskach trzeba zająć im czas. Pozwolić im tworzyć własną muzykę, sztukę w salach do tego przystosowanych, a nie na klatkach schodowych, czy murach bloków. Gdzie młodzież mogłaby się realizować? Szkoły są miejscami publicznymi. Niestety po zajęciach szkolnych i w weekendy pozamykane na cztery spusty. Żaden dyrektor nie wpuści grupy młodzieży do budynku jeśli nie będzie czuwał nad nią uprawniony pedagog. Problem nie do przejścia? Niekoniecznie! Weźmy przykład z jednego z olsztyńskich osiedli gdzie rodzice chcieli wynająć pedagoga, który zajmowałby się młodzieżą po zajęciach szkolnych. Okazało się wówczas, że ów pedagog, chętnie zajmie się młodzieżą bez żadnych korzyści materialnych. Nie wszędzie jednak będzie tak różowo. Dlatego stowarzyszenie ogólnopolskie mogłoby rejestrować pedagogów, którzy w ramach wolontariatu przyłączą się do takiej akcji. Jeśli nie będzie odpowiedniej ilości pedagogów można by zorganizować szkolenia dla rodziców w pracy z młodzieżą.

Co z zatwardziałymi blokersami?

Można skierować najbardziej agresywnych blokersów po wyrokach na przymusowe szkolenia i później pracę społeczną na rzecz młodzieży. Najbardziej agresywni są zazwyczaj liderami w swoich środowiskach. Gdy zmieni się ich światopogląd lidera zmieni się również środowisko, na które miał on wcześniej wpływ.

Problem w tym, że na dzień dzisiejszy nie istnieje fundacja, która organizowałaby taką akcję. Dlatego potrzebna jest pomoc rządu, który mógłby być inicjatorem tego typu działań. Rząd mógłby osobom działającym społecznie, w ramach wolontariatu a pozostające przy tym bezrobotne podnieść zasiłek. W ramach zasady, jeżeli już nic nie robisz, to działaj chociaż społecznie.

4 komentarze:

  1. To już jest problem społeczny. Jestem młodą i ambitną osobą , uczę się i chodzę do pracy. Niestety moi koledzy wolą pić piwo i palić papierosy a do tego są bardzo agresywni-czasem boję się wyjść na dwór !!:/ Moim zdaniem powinny być patrole policyjne i to cały czas !


    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie to samo. Murek 24 h na dobę i zaczepki. I co tu robić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Kurwa Robic Sie Pytasz Nic Zapalic Z Ziomkami Z Blokowiska I Huj Pogadac Co I Jak I Masz Kurwa Spokoj A Jak Jestes Lamusem To Dawaj Dupy I Chodz Jak Cipa

    OdpowiedzUsuń
  4. Są ludzie z zasadami. wy ich nie macie. Też nie mam pracy i obracałem się w takim samym towżystwie.
    To wielkie gówno, ludzie którzy sami sobie na głowę ładują kłopoty. zero zauwania, sprzedają za blanta, bo kolega tak zrobił, ze strachu, bo se pochlał, można bez końca. Niby z kąd macie flote na imprezy alkochol używki? tylko nieliczni z was zarabiają uczciwie. co robić?? penetrujcie se odbyty, ale tak by zejść normalnym ludziom z drogi. nie mam pretęsji do ziomków którzy potrawią zachować się z kólturą na ulicy nawet przy browarku, ale wy wyznajecie zasadę - "w kupie siła", nie musze wyjaśniać co to kupa. Szukacie akceptacji tylko w sobie bo nigdzie ińdziej na nią nie zasłużycie, nie agresją, hamstwem, pseudosprytem czy podstępem. Będę walczył z cwelami takimi jak ty i wdeptywał w ziemię. Nie radzę ci stanąć na mojej drodze. już zbieram ludzi z całej polski do walki z marginesem. może wkródce się zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń