niedziela, 14 stycznia 2007

Fotoreporter a prawo?

W Poczesnej pod hipermarketem Auchon została przeprowadzona akcja policyjna mająca na celu zatrzymanie handlarza narkotykami. Poinformowała Gazeta Wyborcza w artykule "Częstochowa: Policjanci ranili małe dziecko?"

Przypadkowym świadkiem tego zdarzenia był fotoreporter Maciej Kuroń, 22-letni współpracownik "Gazety". Kiedy zobaczył, że pod Auchan biegają uzbrojeni policjanci, w naturalnym odruchu wyjął aparat i zaczął robić zdjęcia. Kilkanaście minut później policja go zatrzymała, a zdjęcia zabrała.

"Opowieść Maćka Kuronia, współpracownika "Gazety"

Pojechałem na zakupy, ale nie zdążyłem wejść do sklepu, gdy zobaczyłem, że wokół migają niebieskie "koguty". Stanąłem z boku i zacząłem robić zdjęcia. Nagle otoczyli mnie policjanci, uzbrojeni w długą broń. Zaczęli wypytywać kim jestem i co tu robię. Pokazałem im legitymacje prasową. Mimo to zabrali mi aparat i powiedzieli: "Jedziesz z nami". Nie chciałem zostawiać auta pod Auchan, wtedy panowie pozwolili mi nim jechać, pod eskortą policjanta.

W siedzibie CBŚ usłyszałem, że muszę zeznawać jako świadek. Uprzedzili o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Trochę się wystraszyłem. Nie miałem pojęcia, czego właściwie byłem świadkiem. Potem zaczęli wypytywać: "Po co tam pojechałeś?", "Skąd wiedziałeś o akcji?", "Skąd wiesz, że to byli policjanci?" "Dlaczego robiłeś te zdjęcia?". Poczułem się jak przestępca, który próbuje coś ukryć. Czułem się zmanipulowany. Wśród zdjęć szukali tych, na których był widoczny półotwarty bagażnik auta. Zjawił się też mężczyzna, twierdzący że jest prokuratorem, ale nie podał nazwiska, nie przedstawił się. W końcu zażądali ode mnie dwóch kart pamięci z aparatu, na których były foty z akcji. Byłem już wystraszony na całego, nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. Dostałem zaświadczenie, że policja zgarnęła moje zdjęcia. Podpisała się pod nim nadkomisarz Elżbieta Lisek. Po trzech godzinach wreszcie mnie puścili. Obiecali, że oddadzą karty za tydzień, może za kilka dni. Jak je przejrzą. Mam nadzieję, że nie skasują żadnego zdjęcia. Jest to przecież własność "Gazety".

Komentarz Ewy Kulisz, red. nacz. "GW" w Częstochowie: Czekamy na wyjaśnienia i niezniszczone karty Prokuratura natomiast bez zażenowania wyznaje, że zdjęcia zrobione przez fotoreportera "Gazety" i zarekwirowane przez policję przydadzą im się do pracy. Fotoreporter zrobił zdjęcia po to, by je opublikować w "Gazecie". Po to, by za ich pomocą poinformować mieszkańców, co się wydarzyło pod Auchan. Wykonywał swój zawodowy obowiązek, a policja mu to uniemożliwiła. Był w miejscu publicznym i nie zrobił nic złego, nie było więc żadnego powodu, by go zatrzymywać i nękać przez trzy godziny. Zwłaszcza że się od razu wylegitymował. Nie przekonuje mnie argument prokuratora Basińskiego o potrzebie ochrony "tajniaków", skoro działali publicznie i każdy przechodzień mógł ich sfotografować, choćby komórką.Spodziewam się, że policja jak najszybciej wyjaśni nam wszystkim, co się stało pod hipermarketem. I że fotoreporter odzyska karty, z których nie zostanie wykasowane ani jedno zdjęcie. Nawet jeśli jest dla policji niewygodne.
Zastanawia mnie czy policja miała prawo zatrzymać fotoreportera i zabrać go na przesłuchania oraz jednocześnie zabrać mu jego sprzęt do pracy w postaci kart pamięci? Czy polskie prawo pozwala u nas zatrzymać każdego pod dowolbym pretekstem? Czy policja nie mogła grzecznie poprosić o udostępnienie zdjęć dla dobra śledztwa?

Konstytucja mówi:
Art. 14. Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu.
Tak więc czy w tym przypadku Policja nie ograniczyła prawa do wolności fotoreportera który jest przedstawicielem prasy?

Art. 31. Konstytucji

1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.

2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.

3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Czy zgodnie z punktem trzecim była to sytuacja konieczna dla utrzymania bezpieczeństwa lub porządku publicznego? Czy ten punkt daje prawo policji na zarekwirowanie karty i fotografa?

Art. 41. Konstytucji
1. Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie.

2. Każdy pozbawiony wolności nie na podstawie wyroku sądowego ma prawo odwołania się do sądu w celu niezwłocznego ustalenia legalności tego pozbawienia. O pozbawieniu wolności

powiadamia się niezwłocznie rodzinę lub osobę wskazaną przez pozbawionego wolności.

3. Każdy zatrzymany powinien być niezwłocznie i w sposób zrozumiały dla niego poinformowany o przyczynach zatrzymania. Powinien on być w ciągu 48 godzin od chwili zatrzymania przekazany do dyspozycji sądu. Zatrzymanego należy zwolnić, jeżeli w ciągu 24 godzin od przekazania do dyspozycji sądu nie zostanie mu doręczone postanowienie sądu o tymczasowym aresztowaniu wraz z przedstawionymi zarzutami.

4. Każdy pozbawiony wolności powinien być traktowany w sposób humanitarny.

5. Każdy bezprawnie pozbawiony wolności ma prawo do odszkodowania.

Art 64. ust 3. Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności.
Jak widać wg. konstytucja policja ma prawo się tak zachować, choć mam wątpliwości czy w tym przypadku było to uzasadnione. Niestety konstytucja jest rzadko przez obywateli a także policjantów rzadko znana i mało przestrzegana.

USTAWA z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji. (Dz.U.02.7.58)

§ 1. Rozporządzenie określa sposób postępowania oraz wzory dokumentów stosowanych przy wykonywaniu przez policjantów uprawnień określonych w art.15 ust. 1 pkt 1, 2a, 3, 3a lit. b, pkt 3b, 5, 5a, 6 7 ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o

Policji, zwanej dalej "ustawą":
1) legitymowania osób w celu ustalenia ich tożsamości;"

i dalej:

"§ 2. 1. Policjant, który przystępuje do czynności służbowych związanych z
wykonywaniem uprawnień określonych w § 1 pkt 1-3, 5, 7 i 8, jest obowiązany
podać swój stopień, imię i nazwisko w sposób umożliwiający odnotowanie tych danych, a także podstawę prawną i przyczynę podjęcia czynności służbowej.
Dzień później na łamach Gazety dowiedzieliśmy się, że Fotoreporter "Gazety" odzyskał karty z fotografiami, które zrobił podczas środowej akcji.

Maciej Kuroń przez hipermarketem znalazł się przypadkiem. Kiedy zobaczył, co się dzieje, zaczął robić zdjęcia. Policja go zatrzymała, przewiozła do siedziby CBŚ w miejskiej komendzie, przesłuchała. Zabrała dwie karty pamięci z aparatu. - Policjanci nie mogli dopuścić, by na zdjęciach zostały utrwalone twarze osób, które są utajnione. Z drugiej strony fotografie bardzo nam mogą pomóc w pracy, a karty pamięci oczywiście oddamy - tłumaczył w czwartek Romuald Basiński, rzecznik prokuratury. O tym, że policja postępowała wbrew prawu, nie mówił.

Wczoraj jeszcze zapowiedział: - Policja skopiuje zdjęcia, bo mogą pomóc w badaniu ewentualnego przecieku o akcji, narażenia dziecka, samego zatrzymania. Oczywiście do skopiowania dojdzie w obecności fotoreportera.

Policja oddała karty. - Nic nie skasowali - sprawdził Kuroń. O kopiowaniu nic nie usłyszał.

Ewa Nowińska, znawczyni prawa prasowego i dyrektorka Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie ma wątpliwości: - Redakcja może wydać materiały reporterskie albo dobrowolnie, albo na podstawie wyroku sądu. Nadużyciem było już samo przeszukiwanie aparatu i kart pamięci. Organa ścigania wykazały się nadgorliwością.

Prokuratura będzie tymczasem badać, czy informacje o planowanej akcji nie przeciekły do mediów. - Zastanawiająca jest obecność fotoreportera w tamtym miejscu - stwierdził Basiński.

Jerzy Dziewulski, znany policjant i antyterrorysta, były poseł, komentuje: - O samej akcji powiem tyle: sam bym zatrzymywał bandytę, mimo obecności dziecka. Co do fotoreportera, policja przesadziła w histerycznej reakcji. Zamiast zatrzymywać reportera i rekwirować materiały, powinni porozmawiać. Mogli mieć nagłośniony sukces, a sami go zepsuli. Teraz mają aferę, więc będą wymyślać historie o przeciekach i zdradzaniu tajemnic. Częstochowska policja wiele musi się jeszcze nauczyć.
Tekst powstał w oparciu o cytaty z Gazety Wyborczej.

3 komentarze:

  1. bleeeh tajny współpracownik gazety wybióreczej ! powinni go byli zastrzelić za samo pokazanie legitymacji !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kania ty Prostaku Ze Wsi,co ty masz w głowie??? chyba samo siano i bimber

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie, że opisujecie takie zdarzenia - ta policja rzeczywiście powinna się wiele nauczyć - jak 20 lat po odzyskaniu wolności i życia w demokratycznym kraju można robić takie rzeczy? ale tak to jest jak sie bierze do policji ludzi z przypadku, płaci mało, to samo matoły tam zostają

    OdpowiedzUsuń